Dzień szósty…

Karwia- Hel

Nadszedł ten dzień, wyczekiwany od poniedziałku, po wielu trudach, a zarazem po wielkiej przygodzie. Dziś zupełnie na „luzie” zaczęliśmy dzień. Spokojne pakowanie się. Śniadanko ze świeżym pieczywem, które zakupiliśmy w pobliskiej piekarni.
Wiedzieliśmy, że mamy jeszcze blisko 60 kilometrów do przejechania, ale pewni, że damy rade, wyjeżdżając z Karwi podjęliśmy temat kolejnej wyprawy rowerowej naszej ekipy, a nawet w większym towarzystwie. Tak przy rozmowie dojechaliśmy do pierwszego miejsca, gdzie musieliśmy przystanąć.

1

Wyjazd z Karwi

Jastrzębia Góra – miejsce, które mnie zaskoczyło swym ukształtowaniem, ponieważ musieliśmy pokonać dość solidny podjazd do centrum. Troszkę nam zajęło odnalezienie Gwiazdy Północy, czyli najbardziej wysuniętego miejsca Polski na północ. Oczywiśnie nie obyło się bez serii zdjęć, a gdy zbliżyliśmy się do brzegu klifu, naszym oczom ukazał się przepiękny widok. Trzydziestometrowa skarpa klifu, na dole plaża i rozciągający się po daleki horyzont Bałtyk.

2

Jastrzębia Góra

3

Gwiazda Północy i my…

Jedziemy dalej. Droga asfaltowa, po chwili zmieniła się w wyłożona kostską brukową. Jak wcześniej się dowiedziałem z internetu kostka ta jest pod opieką konserwatora zabytków, ponieważ jest ona sprowadzona z Wołynia na Ukrainie. Jeżeli podróżujący jadący tą drogą nie zaczerpnie informacji o ciekawych zabytkach w tej okolicy to nawet nie będzie podejrzewał o pochodzeniu tego odcinka drogi.

4

Zabytkowa kostka z Wołymia

W pewnym momencie skręcamy w drogę utwardzoną w mały lasek, gdzie po paru minutach wyłoniła się nam przepiękna i świetnie utrzymana latarnia morska. Była to okazja do zdobycia pieczątki do odznaki Bliza, rozdania ulotek i wykonania zdjęć.
Po krótkim przystanku i rozmowie z kolejną grupą rowerzystów, którzy jechali wybrzeżem tym razem w stronę Świnoujścia, ruszyliśmy dalej. I tak przez miejscowość Chłapowo wjechaliśmy do Władysławowa. Miejsce to dość dobrze mi znane z wakacji, gdzie byłem tutaj z moją rodziną dwa lata temu. Dlatego dość sprawnie odnaleźliśmy Aleję Gwiazd Sportu, plażę i pobliski market, gdzie zrobiliśmy zakupy na dalszą drogę. Miejscowość ta bardzo dobrze przygotowana do przyjęcia dużej ilości turystów zapewnia im bardzo dużą paletę miejsc z atrakcjami turystycznymi. Dla dorosłych przygotowane liczne wystawy, a dla najmłodszych, wesołe miasteczko.

5

Aleja Gwiazd Sportu we Władysławowie

Z miasta podążaliśmy drogą rowerową wzdłuż drogi nr 216 w kierunku Helu. Na tym całym odcinku towarzyszyła nam ogromna liczba rowerzystów, którzy w większości podążała na trasie Władysławowo – Jurata. Tutaj musieliśmy nieco zwolnić, ponieważ częste omijanie turystów pieszczych jak i rowerzystów wymagało na tej drodze ciągłej koncentracji. Pierwszym miejscem na pamiątkowe zdjęcia i zakup przez Mateusza kolejnych pocztówek była miejscowość Chałupy. Tutaj pokazywałem chłopakom, gdzie dwa lata temu wypoczywałem z rodzinką. Nie chcieliśmy się zbytnio rozsiadywać, ponieważ chcieliśmy dłuższy odpoczynek zrobić na „mecie”.

6

Chałupy

Dalej jechaliśmy cały czas drogą rowerową przez Kuźnice i dalej do Jastarni. W centrum zatrzymaliliśmy się na lodach „Kaszubskich” i szukaliśmy latarni morskiej. Niestety została ona ogrodzona i niedostępna dla turystów. Pozostało nam tylko zrobić zdjęcie od strony plaży i ruszyć w dalszą drogę.
Za tablicami informującymi o końcu miejscowości Jastarnia, zaczęła się od razu miejscowość Jurata. Miejsce do którego ściągają nie tylko urzędnicy i sportowcy, ale i turyści z „grubym portfelem”, co dało się zauważyć na pobliskich parkingach pensjonatów.

8

Wjeżdżamy na metę…

Po kilkuset metrach dojechaliśmy do miejsca, które tak bardzo wyczekiwaliśmy. Przed naszymi oczami ukazała się zielona drogowa tablica informująca o początku miejscowości – Hel. I choć pozostało przed nami ostatnie jedenaście kilometrów do centrum miasta to radość już przy tablicy nas ogarnęła. Teraz przyszło nam jechać głównie drogą asfaltową, ponieważ pobliska ścieżka rowerowa była w tym miejscu tak przygotowana, że z rozpędu to byśmy sakwy pogubili 😉

9

Dojeżdżamy do centrum

10

Hel

Czas jazdy do początku zabudowań miasta spędziliśmy w radości i śpiewaniu różnych piosenek. Znając bardzo dobrze to miejsce, udaliśmy się od razu przez Helski deptak do Kopca Kaszubów, gdzie ustawiono głaz symbolizujący „Początek Polski”. To tutaj wyznaczyliśmy naszą metę.

11

Pamiątkowe zdjęcie przy Kopcu Kaszubów

Dojechaliśmy!!! Nasza wyprawa rowerowa osiągnęła swoje zamierzone cele. Pokonaliśmy pierwszą tak długą trasę rowerową, na której rozdaliśmy blisko 1000 ulotek z apelem o pomoc dla małej Nadii. Radość była ogromna z tego osiągu wyprawowego, ale też przez moment poczuliśmy nutkę „niedosytu”, że mogliśmy jeszcze dalej gdzieś pojechać, a tu nie było drogi dalej… 😉 Od razu padła propozycja, że następna wyprawa w której będziemy brać udział będzie miała związek z trasą Krynica Morska – Hel, ale to pozostawiliśmy narazie w fazie wstępnego planu.
W drodze na Helski dworzec PKP zwiedziliśmy latarnie morską, gdzie zdobyliśmy kolejną pieczątkę do „kolekcji”. Natomiast na dworcu przyszła ta niestety smutna chwila, kiedy to nasza ekipa się po mału rozjeżdżała do swoich domów.

13

Helski dworzec PKP

 

Przy wypełnionym po brzegi peronie przez powracających turystów pożegnaliśmy Mateusza, który jechał jeszcze do znajomych do Władysławowa na kilka dni odpoczynku. Tutaj niezbędna była pomoc w wejściu do pociągu jego „kamperem” – tak ochrzciliśmy jego doładowany do granic wytrzymałości rower. Chwilę później nasz kompan odjechał w podróż, a my przystanęliśmy na pobliskiej ławce na dość długi odpoczynek. Była godzina 16-ta, więc mieliśmy naprawdę mnóstwo czasu, zważywszy na fakt, że pociąg na który mieliśmy wykupione bilety odjeżdżał dopiero jutro, czyli w niedziele wieczorem. Po próbach przesunięcia naszych wykupionych biletów na pociągi wcześniejsze, ze względu na odbywające się Światowe Dni Młodzierzy, było niemożliwe ze względu na brak dostępnych miejsc.
Gdy czas szybko zbliżał się do wieczornej pory, postanowiliśmy poszukać noclegu, a z tym ku naszemu zaskoczeniu nie było łatwą sprawą. Po odwiedzeniu kilku miejsc – w tym największego Campingu w tej miejscowości – okazało się, że wiele miejsc jest wypełnionych po brzegi i nie ma szans na jakiekolwiek miejsce na mały namiot. Skorzystaliśmy nawet ze specjalnego portalu ogłoszeniowego na Facebooku, który zrzesza ludzi wynajmujących miejsca noclegowe w tym mieście, ale niestety bez skutku. W międzyczasie zjedliśmy kolację i kontynuowaliśmy poszukiwania. Po przejechaniu blisko 20 kilometrów po samym Helu! i trzech godzinach poszukiwania znaleźliśmy skryte pomiędzy budynkami szkoły podstawowej małe pole namiotowe, które obsługiwane było przez pracowiników tejże szkoły.

14

Nasze miejsce noclegowe na Helu

Teraz pozostało nam już tylko rozbić się z namiotem i czekać na pociąg powrotny do domu. Natomiast w godzinach wieczornych odwiedziła nas znajoma rodziców Nadii, która przekazała dla Nadii prezenty i odebrała od nas plik ulotek, które zaproponowała rozdać w okolicy. Natomiast z Czeladzi przysłane nam zostało za pośrednictwem MMS zdjęcię Nadii z gratulacjami za co dziękujemy.

20160723_143108

Gratulacje Nadii

Tego dnia nasza wyprawa rowerowa dobiegła, choć pozostał nam jeszcze powrót do domu, a tam czekały na nas jeszcze kilka niespodzianek, ale o tym w następnej relacji… :-)
W ciągu tych sześciu dni przejechaliśmy trasę wzdłuż wybrzeża Bałtyku ze Świnoujścia na Hel. Nasze liczniki pokazały 492,9 przejechanych kilometrów.

mapa

Podsumowanie odcinka

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>