Dzień czwarty…

Ustka – Łeba

Po prawie bezsennej nocy, czekał nas najtrudniejszy pod względem terenu odcinek z całej wyprawy, który prowadził przez Słowiński Park Narodowy. Z internetu dowiedziałem się, iż najgorzej jest z wioski Kluki do Izbicy. Odcinek bardzo nieprzyjazdny dla rowerzystów z powodu fatalnego stanu drogi.

1

Na Campingu Słoneczny w Ustce

Po śniadaniu pożegnaliśmy się z właścicielami Campingu OSiR-u i rozpoczęliśmy kolejny dzień podróży. Droga do kurortu jakim są Rowy przebiegła nam sprawnie po leśnej ścieżce wzdłuż wybrzeża. W jednym miejscu natknęliśmy się na piasek, gdzie rozpędzony straciłem panowanie nad rowerem i wyłożyłem się na poboczu. Na szczęście nic się nie stało. Trzeba było się szybko pozbierać i jechać dalej.

16

Mateusz w centrum miejscowości Rowy

27

Na plaży w Rowach

Natomiast w Rowach stojąc przed bramą do Słowińskiego Parku Narodowego zatrzymaliśmy się w celu zaplanowania jak najlepszej trasy przez ten ciężki odcinek. Mieliśmy trzy drogi do wyboru: Pierwsza przez wspomniane Kluki i pchając rower przez kilka kilometrów po błotach i bagnach by dotrzeć do Izbicy, drugi to dojechanie na plażę i dość ciekawa jazda plażą do samej Łeby i trzecia to objazd południem do Łeby drogami asfaltowymi. Decyzja miała zapaść po ominięciu jeziora Gardno. I tak też się stało. Jadąc szlakiem wzdłuż tego jeziora droga napawała nas optymizmem, ponieważ pierwsze kilometry są idealnie przygotowane dla turystyki rowerowej.

2

Na szlaku w Słowińskim Parku Narodowym

Gdy dojechaliśmy do rozwidlenia się szlaku na południe na Smołdzino i na północ w kierunku latarni w Czołpinie zdecydowaliśmy, że ja pojadę do Smołdzina, gdzie poczekam na Mariusza i Mateusza, którzy postanowili ruszyć na latarnię. Jak żeśmy zdecydowali tak szybko wprowadziliśmy plan w realizację. W Smołdzinie wstąpiłem do Wiejskiej Informacji Turystycznej, gdzie dowiedziałem się informacji na temat przejazdu do Łeby. Następnie zrobiłem zakupy w pobliskim sklepie i rozłożyłem się z jedzeniem w pobliżu drogi wylotowej z wioski by poczekać na chłopaków, wracających z Czołpina. Nie nacieszyłem się jednak długo odpoczynkiem, ponieważ dość szybko chłopcy zjawili się na miejscu spotkania ze mną. Jak się okazało tam przy latarni podjazd był tak niekorzystny, że postanowili pozostawić siły na dojazd do Łeby. Ze Smołdzina ruszyliśmy „asfaltem” w kierunku kolejnej wioski Żelazo, gdzie skręciliśmy w dość trudny technicznie odcinek szlaku, gdzie na przemian występowały piaski i błoto z dołami spowodowanymi wcześniejszymi ulewami. Na tym odcinku często musieliśmy schodzić z rowerów pchać je po tym trudnym terenie.

52

Jedno z przeszkód na szlaku

54

Jeziorko na szlaku do Rumska

Odcinek z Rumska do Łeby przez Wicko pokonaliśmy asfaltem drogami 213 i 214 z tym, że dwanaście kilometrów przed Łebą jechałem znów „awaryjnym tempem” z powodu kolejnego kryzysu związanym z kolanem. Plan był prosty. Chłopaki ruszyli przodem by w Łebie znaleść nocleg i zlokalizować pogotowie, a po moim dotarciu miałem od razu zjechać na wspomniane pogotowie, by lekarz zdiagnozował problem z kolanem. Przez ostatnie kilometry, które przemierzyłem w kierunku mety dzisiejszego odcinka, pomogły mi bardzo pedały i buty SPD, dzięki którym mogłem „przerzucić” siłę pedałowania (w stosunku 3/4) na zdrową nogę co pozwoliło mi na dość sprawne dotarcie do celu w ty stanie. Dodać należy, że droga z Wicka do Łeby jest dość dobrze poprowadzona ścieżkami rowerowymi, choć w niektórych miejscach trzeba i tak zjechać na drogę.

65

Wjazd do miasta

Gdy zobaczyłem tablicę z nazwą miasta, humor mi się poprawił, choć wiedziałem, że za kilkanaście minut lekarz częściowo zdecyduje o dalszym moim udziale w tej wyprawie. W najgorszym wypadku miałem wsiąść w pociąg i pojechać na Hel, gdzie poczekałbym na Mariusza i Mateusza. Po dotarciu do centrum i spotkaniu moich rowerowych towarzyszy udaliśmy się na pogotowie ratunkowe. Trochę to trwało kiedy wszedłem do gabinetu, ponieważ poczekalnia zapełniona była do ostatniego miejsca. Gdy przyszła moja kolej wszedłem i po opisaniu lekarzowi całej sytuacji co się dzieje z kolanem i w jakim celu jedziemy, i gdzie też chciałbym dojechać, lekarz stwierdził, że siłą mnie i tak nie zatrzyma w Łebie. Diagnoza była oczywista. Przeciążenie stawu kolanowego, a dokładnie zerwanego i zabliżnionego wiązadła krzyżowego,po wypadku dziesięć lat temu. Dostałem zastrzyk z Ketanolu, który miał działać do 24 godzin i w razie pogorszenia się stanu z kolanem miałem się udać do szpitala w Wejcherowie. Powiem szczerze, że ucieszyłem się troszkę, bo miałem szanse na dojazd na dwóch kółkach do samego celu wyprawy, choć zostało już naprawdę nie daleko w porównaniu przejechanej drogi ze Świnoujścia. Stawka też była wysoka, ponieważ nie wiedziałem co może się stać z przeciążonym kolanem.

67

Punkt Ratunkowy w Łebie

Po wizycie u lekarza pojechaliśmy już naprawde powolnym tempem na Camping „Morski” rozłożyć namioty i jeszcze wybrać się spokojnie na plażę, zanurzyc się w Bałtyku. Po takim ciężkim dniu człowiek z chęcią poszedł się schłodzić i odpocząć na plaży. Natomiast wieczorem poszliśmy coś zjeśc na miasto. Była to też kolejna okazja do rozdania ulotek.
Tego dnia przejechaliśmy blisko dziewięćdziesiąt kilometrów i to był najcieższy odcinek dotychczasowej drogi. Myśleliśmy nawet o jednym dniu odpoczynku w tym mieście i nabraniu sił, ale z myślą, że zastrzyk działa „tylko” przez 24 godziny to postanowione już było, że rano startujemy dalej. Plan na następny dzień był „luźny”, tzn. gdzie zajedziemy tam będziemy szukać noclegu, nawet gdybyśmy przejechali „tylko” z pięćdziesiąt kilometrów.

mapka

Podsumowanie odcinka

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>